@5posiłkówdziennie
W ostatnich latach coraz częściej mówi się o ciałopozytywności – ruchu, który podkreśla akceptację dla ciała niezależnie od jego rozmiaru, kształtu czy niedoskonałości. Równocześnie jednak nie słabnie zainteresowanie dietami, fitnessem i utratą wagi. Czy te dwa nurty się wykluczają? Czy można jednocześnie kochać swoje ciało i chcieć je zmienić? A może odchudzanie wcale nie musi być objawem braku akceptacji? W tym artykule przyglądamy się psychologicznym i społecznym aspektom tego dylematu oraz podpowiadamy, jak łączyć miłość do siebie z dbaniem o zdrowie.
Czym właściwie jest ciałopozytywność?
Ciałopozytywność (ang. body positivity) to podejście, które zakłada, że każde ciało zasługuje na szacunek – bez względu na wagę, wzrost, kolor skóry, sprawność fizyczną, obecność blizn czy chorób. Ruch ten narodził się w opozycji do nierealistycznych wzorców piękna, które dominowały w mediach i popkulturze przez dziesięciolecia. Jego celem było przede wszystkim przeciwdziałanie dyskryminacji osób z nadwagą i otyłością oraz promowanie samoakceptacji.
W praktyce ciałopozytywność oznacza odrzucenie myśli, że ciało musi spełniać określone standardy, by zasługiwać na miłość, troskę i uwagę. Nie chodzi o to, by przestać o siebie dbać – wręcz przeciwnie. To podejście zachęca do traktowania swojego ciała z troską, uwagą i czułością, bez względu na to, czy jest ono zgodne z kanonami piękna.
Czy odchudzanie jest sprzeczne z ideą samoakceptacji?
To pytanie budzi wiele kontrowersji – zarówno wśród specjalistów, jak i osób chcących schudnąć. Z jednej strony – odchudzanie może być wyrazem niezadowolenia z własnego wyglądu i pragnienia dopasowania się do społecznych norm. Z drugiej – może być wyrazem troski o zdrowie, energię i komfort życia.
Kluczową kwestią jest intencja. Odchudzanie motywowane nienawiścią do swojego ciała, chęcią „ukarania” go lub zmuszenia do posłuszeństwa, często prowadzi do efektu jo-jo, frustracji i dalszego pogorszenia relacji z jedzeniem. Natomiast zmiana stylu życia, która wynika z miłości do siebie i chęci życia w zgodzie ze swoim organizmem, ma większe szanse na powodzenie i trwałość.
Ciało można kochać, a jednocześnie chcieć je zmieniać – tak jak można kochać swój dom i jednocześnie marzyć o remoncie kuchni. Kluczem jest intencja: czy zmiana wynika z braku akceptacji, czy z dążenia do lepszego samopoczucia.
Ciałoneutralność – alternatywa dla skrajności
W odpowiedzi na skrajności ciałopozytywności (często błędnie rozumianej jako „nie muszę nic robić, moje ciało jest doskonałe takie, jakie jest”) powstał nurt ciałoneutralności (body neutrality). Zakłada on, że ciało nie musi być źródłem miłości, ale też nie powinno być źródłem wstydu. Można je traktować funkcjonalnie – jako narzędzie, które pomaga nam żyć, działać, doświadczać świata.
Ciałoneutralność zachęca do tego, by nie przywiązywać przesadnej uwagi do wyglądu. W jej ujęciu jedzenie, aktywność fizyczna czy sen są formami troski o ciało, a nie środkami do osiągnięcia „idealnej sylwetki”. To podejście może być pomocne zwłaszcza dla osób, które czują presję, by kochać swoje ciało, mimo że nie są z nim w pełni pogodne.
Jak połączyć akceptację z dążeniem do zmiany?
Połączenie tych dwóch postaw jest możliwe – choć wymaga uważności i pracy nad sobą. Oto kilka wskazówek, jak to zrobić:
- Skup się na funkcjonalności ciała – zamiast oceniać swój brzuch czy uda, pomyśl o tym, co dzięki ciału możesz robić: chodzić, tańczyć, przytulać bliskich, zwiedzać świat.
- Zmieniaj nawyki z miłości, nie z nienawiści – nie mów „muszę schudnąć, bo wyglądam okropnie”, tylko „chcę lepiej się czuć w swoim ciele”.
- Nie odkładaj życia na potem – zasługujesz na ładne ubrania, relaks, wyjścia do ludzi i zdjęcia z wakacji tu i teraz, niezależnie od rozmiaru.
- Zrezygnuj z karania się jedzeniem lub jego brakiem – traktuj posiłki jako źródło energii i przyjemności, a nie pole do kontroli i winy.
- Szukaj wsparcia wśród osób, które łączą zdrowy styl życia z akceptacją – unikaj skrajnych kont, które promują wyłącznie odchudzanie lub tylko akceptację bez troski o zdrowie.
Pułapki myślenia czarno-białego
Wielu osobom towarzyszy przekonanie: „jeśli akceptuję swoje ciało, nie mogę go zmieniać”, albo odwrotnie: „jeśli chcę schudnąć, to znaczy, że siebie nie kocham”. Tymczasem życie to nie zestaw skrajności. Można być zadowolonym ze swojego ciała, a jednocześnie chcieć mieć więcej energii, lepiej spać, sprawniej się poruszać czy mniej się męczyć.
Odchudzanie nie musi oznaczać nienawiści do siebie. Może być wyrazem chęci życia pełnią życia. Ważne jednak, by cel nie był iluzją idealnego ciała z Instagrama, ale realistyczną wizją siebie w lepszej formie – fizycznej i psychicznej.
dietę do Ciebie:
Wpisz swój kod pocztowy: Edytuj swój kod

Akceptacja nie oznacza stagnacji
Ciałopozytywność nie zakłada, że wszystko musi pozostać takie, jakie jest. Chodzi raczej o to, by zmiana była osadzona w życzliwości, a nie w przymusie. Można pracować nad sobą i jednocześnie być dobrym dla siebie. Można dbać o ciało i akceptować jego niedoskonałości. Można kochać siebie i chcieć się rozwijać.
Akceptacja to fundament, na którym można budować zmiany. Bez niej trudno o trwałe efekty – bo ciągłe niezadowolenie, frustracja i wewnętrzny krytyk działają jak sabotażyści naszych najlepszych intencji.
Podsumowanie
Ciałopozytywność i odchudzanie nie muszą się wykluczać. Kluczem jest intencja, z jaką podejmujemy decyzje dotyczące ciała. Czy robimy to z życzliwości i troski, czy z krytyki i wstydu? Czy nasze cele wynikają z chęci życia w zgodzie ze sobą, czy z potrzeby spełnienia cudzych oczekiwań?
Pokochanie swojego ciała nie oznacza rezygnacji z dbania o nie. Wręcz przeciwnie – może być początkiem zmiany, która ma sens, trwałość i prawdziwie dobre źródła. A więc: tak, można kochać swoje ciało i chcieć je zmieniać. Właśnie wtedy zmiana ma największą szansę być zdrowa, mądra i trwała.